Nasz samolot wylądował tuż przed południem, po prawie pięciu godzinach lotu z Warszawy. Wita nas niewielki, ale schludny i nieźle zorganizowany port lotniczy w Agadirze. Sprawna odprawa i za chwilę jesteśmy wolni…
Po drodze z lotniska wszędzie na ulicach czerwone narodowe flagi z zielonymi pięcioramiennymi gwiazdami i bodaj na każdym skrzyżowaniu olbrzymie bilbordy z wizerunkiem monarchy – króla Mohammeda VI. Przedstawiany w różnych strojach i pozach – raz w mundurze wojskowym, kiedy indziej w tradycyjnym stroju berberyjskim, czasem w garniturze – ale zawsze z uśmiechniętą dobrotliwą twarzą. Król Maroka jest człowiekiem przystojnym i sądząc ze zdjęć stosunkowo młodym – chyba przed czterdziestką.