Tym razem postanowiłem użyczyć miejsca na swoim blogu innemu autorowi – panu Tadeuszowi Witkowskiemu, który nadesłal mi zamieszczony niżej artykuł. Są w życiu różne cele, dla których wchodzimy w przeróżne akcje i interakcje. Trzeba jednak pamiętać, że często do niegodnej roli środków sprowadzamy przy tym rzeczy godniejsze lepszej sprawy…
Tomasz Ulatowski
SIŁA IMPONDERABILIÓW…
Tadeusz Witkowski
Honor „kondotiera”
Wieść o nowym tygodniku, który w niezwykle dramatycznych okolicznościach pojawił się na polskim rynku sprawiła, że sięgnąłem po pierwszy tom „Ogniem i mieczem“ i przeczytałem raz jeszcze końcowe fragmenty rozdziału czternastego. Mówią one o zdradzie pułkownika kozaków rejestrowych Stanisława Krzeczowskiego i o losie regimentu niemieckich żołnierzy zaciężnych pozostających w polskiej służbie. Ich dowódca zostaje zabity przez zdrajcę, a zastępujący go podpułkownik Johan Werner dostaje propozycje przejścia na stronę kozacką. Ku zdumieniu Krzeczowskiego Niemiec ów zgadza się przejść na nową służbę, ale pod warunkiem, że nastąpi to wówczas, gdy skończy się okres służby dla Rzeczypospolitej. Musi więc dojść do bitwy z przeważającymi siłami przeciwnika i do zagłady całego pułku. Cena wierności zasadom etyki zawodowej okazała się w przypadku tego weterana wojny trzydziestoletniej niezwykle wysoka, a mimo to nie zawahał się przy nich wytrwać.
Skąd to skojarzenie? Stąd, że w czasach informacyjnego terroru każdy człowiek parający się pisaniem zaczyna odgrywać z konieczności rolę bojownika jakiejś sprawy, a redakcje pism stają się czymś w rodzaju oddziałów zaciężnych. Przy tym „najemcą” nie musi być wcale osoba fizyczna. Jego funkcje pełnić może grupa czytelników kupujących dziennik czy tygodnik z uwagi na ich ideowy profil. W takiej sytuacji właśnie znalazło się „Wręcz Przeciwnie” ( http://www.wprostp.pl/ ).
Falstart
Fakt, iż pomysł wydawania pisma wyszedł od grupy dziennikarzy redagujących w swoim czasie tygodnik „Wprost” i przeszkody, z którymi musieli się oni borykać, nim uzyskali zgodę na dystrybucję, sprawił, że zarówno potencjalni współpracownicy jak i czytelnicy „Wręcz Przeciwnie” odnieśli się do nowego przedsięwzięcia z życzliwością. Już pierwszy numer tygodnika rozwiał jednak złudzenia wielu życzliwych. Na okładce znalazło się coś, czemu można bez ryzyka przylepić etykietkę „nieuczciwe i manipulatorskie”, bo powiedzieć „bezmyślne” to chyba za mało. Przedstawia ona Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska ubranych w szaty liturgiczne i udzielających sobie nawzajem komunii świętej. W przeszłości redakcja „Wprost” miewała różnego rodzaju obrazoburcze pomysły ilustratorskie, gdy w grę wchodziły sprawy uczuć religijnych, były to jednak co najwyżej niewybredne aluzje do ikonografii chrześcijańskiej (Leszek Miller z dzieciątkiem na ręku, Kuba Wojewódzki z rozkrzyżowanymi ramionami, itp.), bądź do scen przypominających liturgię (wznoszący obiema rękoma kielich szef PO w asyście prezesa PiS-u). Tym razem trudno mówić o aluzjach, jako że obaj politycy ubrani są w szaty liturgiczne. Projektant okładki, Dariusz Krupa, w zapędzie demaskatorskim przekroczył granicę przyzwoitości mocno raniąc uczucia religijne wielu katolików, najwyraźniej po to tylko, by podważyć zaufanie wyborców do przywódców obu partii. Za bezinteresowną krytykę establishmentu uznać tego nie można, jako że jeden z redaktorów pisma, Robert Leszczyński kandyduje do Sejmu z ramienia Ruchu Poparcia Palikota, a w gronie autorów widnieje nazwisko publicysty ze stażem politycznym (tyle że przedstawiciela innej partii, który ubiega się o mandat poselski), Janusza Korwina-Mikke.
Nie powinna w tej sytuacji dziwić reakcja dwu pozyskanych wcześniej autorów. Sławomir Cenckiewicz i Tomasz Terlikowski natychmiast opublikowali stosowne oświadczenia, w których przeprosili czytelników za swój udział w projekcie wydawniczym „Wręcz Przeciwnie” i całkowicie zerwali współpracę z pismem. Gest tym bardziej wymowny, że w zamierzeniu redakcji obraz z okładki miał ilustrować artykuł Terlikowskiego „Kościół Tuska kontra Kościół Kaczyńskiego – jak politycy kupczą religią”.
Imponderabilia
Według sondażu przeprowadzonego przez RUCH w 50 punktach sprzedaży pisma, w pierwszych dniach po jego ukazaniu się czytelnicy wykupili blisko 30% ze 120 tys. sztuk nakładu, co według redaktora naczelnego „Wręcz Przeciwnie”, Jana Pińskiego, jest potwierdzeniem jego rentowności. Tyle że bodźcem kupna mogła być w wielu przypadkach „afera okładkowa”. Ponieważ flirt ze znanymi i cieszącymi się w środowiskach prawicowych dużym autorytetem autorami zakończył się z winy redakcji fiaskiem, należy się liczyć ze spadkiem zainteresowania. Odnosi się to szczególnie do środowisk sympatyzujących z PiS-em tudzież do katolików, którzy z powagą traktują swoje wyznanie wiary i język liturgii (skądinąd wiem o innych reakcjach oburzenia). Szkoda, że sprawy przybrały taki obrót, ponieważ w numerze znalazło się kilka interesujących artykułów, z czego wnioskuję, że przy korzystnej koniunkturze, bardziej czytelnym przesłaniu tudzież mądrej i uczciwej polityce wydawniczej pismo miałoby szansę stać się periodykiem opiniotwórczym o dużym zasięgu.
Manifestowanie nieufnego stosunku do establishmentu politycznego samo w sobie nie jest niczym nagannym. Może być pożądane i godne uznania, musi go jednak wspierać rzetelna argumentacja i szacunek dla tych przekonań, które w czasach Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego nazywano imponderabiliami. W swoim etymologicznym znaczeniu słowo to odnosi się do czegoś, co nie da się zważyć ani zmierzyć; w praktycznym użyciu – do takich pojęć jak patriotyzm, wiara w Boga czy też potrzeba czynienia dobra. Rzecz w tym, iż Polska wcale nie potrzebuje jednego więcej tabloidu szokującego obrazoburczymi pomysłami i metodami perswazji opierającymi się na sztucznie podsycanych emocjach. O wiele bardziej potrzebne jest pismo serwujące rzetelne informacje i lojalne wobec czytelników, którzy mu zaufali. To dlatego sięgnąłem po przykład Johana Wernera, zaciężnego żołnierza, który nie chce sprzeniewierzyć się zasadom etyki zawodowej. Na szczęście, wśród polskich publicystów spotkać można jeszcze autorów z powagą odnoszących się do swojej misji.
Kim jest Tadeusz Witkowski?
ur. 4 lutego 1946r., historyk literatury, publicysta, działacz Kongresu Polonii Ameykańskiej. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim (1971). Represjonowany przez władze komunistyczne za udział w protestach przeciwko projektowi wprowadzenia do konstytucji zapisu o sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Działacz Solidarności, w czasie stanu wojennego internowany wIławie. Redaktor i współautor Peryferyjnego Almanachu Literackiego „Wyrób własny” (Przasnysz 1983). W 1983 wyemigrował do USA.
W 1989 na Uniwersytecie Stanu Michigan w Ann Arbor uzyskał stopień doktora w dziedzinie slawistyki. Jest wykładowcą języka polskiego i literatury polskiej w Saint Mary’s College w Orchard Lake wMichigan, a od 1996 redaktorem naczelnym wydawanego przez College rocznika Periphery – Journal of Polish Affairs.
Dodaj komentarz