Kto szuka prawdy, nie powinien liczyć głosów… (Gottfried Wilhelm Leibniz)

Moje włoskie wędrówki cz.2 – Droga na Rzym / T.Ulatowski, sierpień 2014

Grzechem dla Polaka podczas podróży po Włoszech, byłoby nie wstąpić na Monte Cassino.
Słynne wzgórze i leżące pod nim miasto Cassino, znajdują się mniej więcej w połowie drogi z Neapolu do Rzymu, którą właśnie się przemieszczam. Podążamy ok. 2 godzin autostradą A1, zwaną „Autostrada del Sole”, potem musimy trochę zboczyć mniej więcej na wysokości Sant Angelo w Strada Statale 630 Formia Cassino.

„Autostrada Słońca” została zbudowana na historycznym szlaku cesarstwa − równolegle do Via Casilina − z południa na północ Italii. Ten sam szlak podczas II wojny światowej musiały przebyć postępujące ku północy wojska alianckie, pokonujące w zaciętych walkach kolejne linie uzbrojonych po zęby hitlerowskich umocnień. Krwawa „Droga na Rzym”, opisywana jest m.in. przez Melchiora Wańkowicza w jego słynnych „Szkicach..” oraz przez Normana Daviesa w „Szlaku nadziei”…

BBLOG przeniesione
Klasztor Benedyktynów od strony miasteczka Cassino, fot. Autor

Docieramy na miejsce około południa. To, co uderza mnie już na samym początku, to oczywiście konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistoscią. Zwykle, mówiąc o Monte Cassino, odmienia się przez przypadki słowo „wzgórze” – ja natomiast, jadąc od strony miasta, widzę olbrzymią „górę”, a na jej szczycie monumentalnie usytuowany, jasnoszary gmach klasztoru benedyktyńskiego. Aż trudno uwierzyć, że to tylko 519 m n.p.m. Jedyny podjazd od tej strony – zygzakowatą szosą na trawersie – jest bardzo stromy i niebezpieczny. Patrząc ze szczytu łatwo zrozumieć, dlaczego właśnie ten punkt był podczas wojny ważnym i zarazem trudnym do zdobycia ogniwem hitlerowskiej Linii Gustawa.

Średniowieczny zamek na zboczu Monte Cassino i miasteczko Cassino, fot. Autor

Najbardziej wysunięty w dolinę rzeki Liri spośród gęsto otaczajacych ją szczytów Apeninów Środkowych. Niedostępny dla wroga od strony doliny, a pozwalający artylerii i snajperom wychwycić każdy, choćby najmniejszy, ruch przeciwnika na dole, na przestrzeni wielu kilometrów. Aby wtedy dotrzeć pod wzgórze, trzeba było najpierw przedrzeć się przez miasto, gdzie domy, wykonane z bardzo twardych trawertynowych kamieni − obsadzone gniazdami karabinów maszynowych − stały się swego rodzaju bunkrami.

Góra Natchnionego…
Ale historia Monte Cassino to nie tylko jedna z kart wielkiej batalistyki II. wojny światowej. Fascynujące są dzieje samego klasztoru usytuowanego na szczycie. Powstał w roku 529. z inicjatywy Benedykta z Nursji, twórcy reguły benedyktyńskiej, założyciela klasztorów w Rzymie i Subiaco, świętego kościołów − katolickiego, starokatolickiego, prawosławnego, anglikańskiego, luterańskiego i ormiańskiego.

Śmierć Św. Benedykta, statua na dziedzińcu klasztoru, fot. Autor

Święty Benedykt przybył w te strony po konflikcie, w jaki popadł z braćmi zakonnymi w Subiaco, z powodu swojej zbyt konserwatywnej postawy; jako były pustelnik i eremita, zwolennik życia ascetycznego – zdaniem współbraci z Subiaco – postawił wspólnocie zbyt wygórowane wymagania. Sanktuarium na Monte Cassino i nową wspólnotę, założył natchniony mistyką tego miejsca – jak twierdził – „z woli Stwórcy”. Wcześniej była w tym miejscu starożytna świątynia Jowisza, Febusa i Wenery. Benedykt zamieszkał w dwukondygnacyjnej wieży budowanego klasztoru. (Ze zniszczeń wojennych przetrwała tylko jej dolna część.) To w niej miał ponoć napisać wspomnianą regułę benedyktyńską. Według przekazów był człowiekiem niesłychanie rozmodlonym, a jednocześnie prostym i skromnym. Posiadał dar uzdrawiania przez modlitwę oraz przepowiadania przyszłości – przepowiedział także moment własnej śmierci, do którego przygotował współbraci. Zmarł na Monte Cassino 21. marca 547r. w pozycji stojącej (jego zdaniem – najgodniejszej przed osobą Stwórcy), podtrzymywany przez zakonników, co upamiętnia rzeźba na jednym z dziedzińców w klasztorze. Tutaj również mieszkała i oddała ducha (w 543r.) bliźniacza siostra Benedykta – Scholastyka, także ogłoszona świętą kościołów. Była założycielką zakonu benedyktynek w Piumarola. Relikwie obojga rodzeństwa spoczywają w podziemiach klasztoru.

Wzgórze Monte Cassino, z racji swojej lokalizacji zawsze było strategicznie ważnym punktem na wojskowych mapach. Według przekazu Tytusa Liwiusza, już w 422r. p.n.e. osadzono tu 4 tysiące rzymskich żołnierzy. W 584 r. n.e. wzgórze zdobyli Longobardowie, a w 583r. − Saraceni. Każdorazowo wiązało się to z ucieczką zakonników oraz plądrowaniem dóbr klasztornych przez agresorów. W 1799r. stało się zdobyczą wojsk napoleońskich.

Dziedziniec Bramantego w klasztorze na Monte Cassino, fot. Autor

Okres największej świetności i rozkwitu opactwa przypadł na wiek X. – jego opat Dezyderiusz został wybrany papieżem Wiktorem III. W 1321r., papież Jan XXII podniósł tutejsze sanktuarium do rangi katedry i tym samym zakończył niezależność zakonu od władzy papieskiej.

Cnota i głupota…
Na szczególną uwagę zasługuje pewien fakt z okresu II. wojny światowej, który przez wiele lat starano się ukryć. Na kilka miesięcy przed nadejściem frontu, dwaj wysocy rangą wojskowi Wehrmachtu − feldmarszałek Albert Kesselring oraz w szczególności generał Fridolin von Senger und Etterlin (dowódca XIV Korpusu Pancernego) – podjęli starania o ocalenie klasztoru jako bezcennego zabytku historii i kultury, wraz ze zgromadzonymi w nim eksponatami. Obaj oficerowie byli żarliwymi katolikami. Von Senger przez samych zakonników był wręcz określany „świeckim bratem”. 11 grudnia 1943r. Watykan otrzymał od strony niemieckiej oficjalne zapewnienie o wyłączeniu obszaru opactwa Monte Cassino z ewentualnych działań bitewnych. Poinformowano o tym również dowództwo aliantów. Klasztoru nie obsadzono wojskiem, a wokół niego utworzono 300-metrową strefę zdemilitaryzowaną (honorowaną do 5 stycznia 1944r.).

Autor przy cmentarzu-mauzoleum polskich żołnierzy na Monte Cassino.

Jednak w lutym tegoż roku Amerykanie podjęli decyzję o zbombardowaniu i całkowitym zniszczeniu obiektu, ulegając naciskom gen. Bernarda Freyberga, dowódcy Korpusu Nowozelandzkiego, który bezpodstawnie twierdził, iż w oknach klasztoru znajdują się ukryte niemieckie stanowiska naprowadzające ogień artyleryjski. Od 15 lutego 1944r., nadlatując w ośmiu falach, 230 samolotów przez trzy dni zrzuciło na ten stosunkowo mały cel aż 1200 bomb. Unikatowa budowla − perła architektury, łączącej średniowiecze, renesans i barok − została w krótkim czasie niemal doszczętnie obrócona w gruzy. Ocalała jedynie część podziemi z kryptą grobową Benedykta i Scholastyki oraz ściana północna i nieliczne detale architektoniczne.

Dziedziniec Dobroczyńców, ponad Dziedzińcem Bramantego, Fot. Autor

Całym szczęściem większość skarbów opactwa udało się wcześniej ewakuować. Już od jesieni 1943r. Niemcy wywozili stąd, głównie do Watykanu i Spoleto, dzieła sztuki pochodzące m.in. z Neapolu (z uniwersytetu, biblioteki i zamku królewskiego) oraz z Syrakuz, zdeponowane tu pół roku wcześniej z obawy przed zniszczeniem. W tutejszych zbiorach znajdowały się także cenne archiwalia, jak np. rękopisy Galena, Hipokratesa, Cycerona, Pliniusza, Apulejusza. Jak się okazuje pewna część archiwum Monte Cassino okrężną drogą trafiła nawet do zamku Fürstenstein (Książ) na Dolnym Śląsku i pozostaje tam nadal utajona. Pewną ilość zasobów udało się wywieźć jeszcze dosłownie w ostatniej chwili, ponieważ dowództwo amerykańskie w zrzucanych ulotkach uprzedziło o dacie i godzinie rozpoczęcia zmasowanego nalotu.

Klasztor od strony Cmentarza na Przełęczy Siodło, fot. Autor

Nalot na Monte Cassino w dniach 15-17 lutego 1944r. jest uważany przez współczesnych historyków, jak też znawców strategii, nie tylko za barbarzyństwo, ale także za przejaw niebywałej głupoty dowodzących. Zabytkową budowlę zniszczono niejako „na zapas” − nie ufając, że Niemcy, mimo złożonej deklaracji, nie obsadzą jej żołnierzami. Kuriozum polega jednak na tym, iż było do przewidzenia, że dopiero po amerykańskim bombardowaniu dowództwo Wehrmachtu poczuje się zwolnione ze skrupułów, a teren − wysoko usytuowany, z labiryntem ruin, z częściowo ocalałymi głębokimi piwnicami – stanie się jeszcze bardziej atrakcyjny do obsadzenia. Stworzona okazja została wykorzystana. Zrzucony natychmiast niemiecki desant z elitarnej 1. Dywizji Spadochronowej, skutecznie bronił się na szczycie jeszcze przez trzy miesiące. Uległ, jak wiadomo, dopiero atakom Polaków z II. Korpusu pod dowództwem gen. Andersa.
Zniszczony zabytek udało się zrekonstruować w 1964r. staraniem papieża Pawła VI.

Sklepienie kościoła w Opactwie Monte Cassino. fot. Autor.

Kawałek Polski we Włoszech…
W sumie na walki o Monte Cassino złożyły się cztery bitwy w okresie od 17. stycznia do 18. maja 1944r. Wysiłek II. Korpusu stał się głównym filarem czwartej z nich. Przeprowadzono wówczas dwa uderzenia – 11/12 maja i decydujące – w dniach 16-18 maja, obchodząc górę od strony północnej. Ważniejsze odcinki działania to „Gardziel”, przełęcz „Widmo”, „Głowa Węża”, wzgórze 593 („Góra Ofiarna”), Mass Albaneta, wzgórze 575. Każde z tych miejsc ma jakiś polski ślad – są oznaczone pomnikami walczących tutaj oddziałów. Największym i najbardziej znanym jest oczywiście cmentarz wojenny naszych żołnierzy w „Dolinie Śmierci” – na łękowatej polanie pomiędzy klasztorem a pobliskim wzgórzem 593. Tylko Polacy otrzymali przywilej wiecznego spoczynku nieopodal szczytu Monte Cassino. Znajduje się tu 1075 mogił (w tym 23. niezidentyfikowanych), w większości poległych pomiędzy 20-30 rokiem życia. Tu polecili złożyć swoje szczątki także zmarli po wojnie bohaterowie tamtych dni: gen. Władysław Anders, gen. Bolesław Duch, biskup polowy Józef Gawlina, kpt. Irena Anders.

Wejścia do nekropolii strzegą dwa lwy z husarskimi skrzydłami, dłuta Cambelottiego, wsparte na trzymetrowych cokołach. Ci, dla których czas nagle zatrzymał się w tamtych dniach chwały, trwają tak tutaj w ciszy, przerywanej jedynie biciem klasztornych dzwonów i echem benedyktyńskich śpiewów. Napis na obelisku ku czci 3 Dywizji Strzelców Karpackich, górującym ponad doliną głosi: „Oddaliśmy Bogu ducha, ziemi włoskiej ciało, a serca Polsce”… Cześć ich pamięci!

Bitwa pod Monte Cassino, przełamująca w najtrudniejszym miejscu najtwardszą linię niemieckiej obrony w kampanii włoskiej – Linię Gustawa − odciążyła wojska alianckie w rejonie Anzio. Osłabiając morale wroga, pośrednio ułatwiła także lądowanie w Normandii trzy tygodnie później.

Tomasz J. Ulatowski, sierpień 2014

Zapraszam do obejrzenia galerii oraz filmów zamieszczonych poniżej.

Poniżej słynne Wzgórze 593 z obeliskiem 3 Dywizji Strzelców Karpackich sfilmowane z lotu drona

Poniżej Monte Cassino podczas innej wyprawy – okiem kamery pana Adama Grzegorzka

Poprzedni

Święty Geminian, czyli spotkanie z San Gimignano

Następne

„Co zagraża Polsce?” – relacja filmowa ze spotkania (27.12 2013r.)

1 komentarz

  1. Fascynujące miejsce, piękne zdjęcia, ciekawie napisana relacja… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén