Pod tą nazwą kryje się jeden z przystanków w mojej wędrówce po Włoszech w 2014r., miasteczko liczące 7 tysięcy mieszkańców, położone w chyba najpiękniejszym regionie Italii – Toskanii, w prowincji Siena.
Należy do niemałej grupy miejscowości na świecie, które swe nazwy zawdzięczają imionom świętych Kościoła lub na pamiątkę ważnych wydarzeń religijnych zwykle z nimi powiązanych.
Święty Geminian (po włosku: San Gimignano) – biskup Modeny, żyjący w IV. wieku, swoim wstawiennictwem uratował tę okolicę podczas najazdu Huna Attyli na Italię w połowie V. wieku. To właśnie w tutejszej kolegiacie znajduje się sarkofag z doczesnymi szczątkami tego zasłużonego duchownego.
Oczywiście nie relikwie Świętego, o którego istnieniu dowiedziałem się dopiero na miejscu, były powodem mojego przybycia tutaj, ale sama osobliwość miejsca.
Już patrząc z oddali na wzgórze, na którym rozlokowane są budowle San Gimignano, można domyślić się, czemu ma ono przydomek „średniowiecznego Manhattanu” lub „miasta wież”. Ponad gęstwą dachów szaro-brunatnych kamieniczek majaczą w słońcu – jedna obok drugiej – 15 wysokich niczym wieżowce, prostopadłościennych baszt. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka obrazek ten bardziej kojarzy się z dzielnicą Nowego Jorku, niż z mediewistyczną zabudową.
San Gimignano zostało założone w VIII. wieku. Kiedy było u szczytu swego rozkwitu w wieku XII., liczyło dwukrotnie więcej mieszkańców niż obecnie, a takich wież miało aż 72. Nie były one basztami obronnymi, choć je przypominają. Zresztą nie były wznoszone – jak to zwykle – przy murach obronnych, lecz rozproszone wszędzie i poprzyklejane do kamienic, z którymi stanowiły własność bogatych rodów. Czym bogatszy mieszczanin, tym wyższą wieżą chciał zaakcentować swoją powagę, choć poza tym wieża w zasadzie do niczego mu nie była potrzebna. Dziś we wszystkich tych – w większości oszczędzonych przez historię obiektach – zamieszkują ludzie, funkcjonują biura, hoteliki, sklepy i restauracje. Taki żyjący skansen, w sezonie odwiedzany przez tłumy turystów.
Ale ponoć dopiero poza sezonem, kiedy jest trochę ciszej, można poznać jego prawdziwy toskański klimat.
Kto wie – czy gdyby nie zarazy, jakie nawiedzały miasto – nie byłoby współcześnie równe wielkością Florencji? Strach po pierwszej z 1348r. spowodował ustanie ruchu pielgrzymkowego do San Gimignano i dodatkową utratę ludności utrzymującej się z jego obsługi, która wyemigrowała w inne strony. Po dwóch kolejnych w XV. i XVII w. całkowicie zeszło do poziomu prowincjonalnej osady.
Spacer, jak wszyscy, rozpoczynam główną bramą południową – Porta San Giovanni (Brama Św. Jana) przy głównym przystanku autobusowym. Stamtąd długa uliczka Via San Giovanni doprowadza do dwóch placów. Najpierw – Piazza delia Cisterna (Plac z Cysterną), a następnie do Piazza del Duomo. Na pierwszy wchodzi się przez majestatyczny łuk – Arco dei Becci – fragment fortyfikacji jeszcze sprzed XII-wiecznej przebudowy. Na środku usytuowana jest – podobna do studni – „cisterna”, zbudowana w XIII. wieku jako zbiornik gromadzący dla mieszkańców wodę (głównie deszczową), czynny do dzisiaj, choć w innej roli.
Pod kolejnym łukiem przechodzi się do sąsiedniego placu – del Duomo, przy którym wznoszą się kolegiata oraz dwa pałace – Palazzo del Popolo (ratusz z najwyższą 51-metrową wieżą Torre Grossa, mieszczący muzeum malarstwa) oraz Palazzo del Podesta (dawny Pałac Zarządcy).
Kolegiata – wyglądająca z zewnątrz skromnie – jest w środku bogata we freski różnych mistrzów, najbogatsza pod tym względem ze wszystkich kościołów w Toskanii. Przez środek jej wnętrza biegną dwa szeregi poziomo paskowanych kolumn, tworzących arkady (to paskowanie wyraża tzw. styl pizańsko-romański). Po jednej ich stronie znajdują się malowidła scen Starego Testamentu (pędzla Bartolo di Fredi ok. 1367r. ) – po drugiej Nowego (autorstwa Barna da Siena ok. 1381r. i Taddea di Bartolo ok. 1393r.).
W Kolegiacie znajduje się też cykl fresków namalowanych przez Domenico Girlandaia, poświęconych Świętej Finie.
W tym miejscu na chwilę się zatrzymam. Postać św. Finy jest wbrew pozorom o wiele ważniejsza dla miasteczka, niż jego wspomniany wcześniej patron-imiennik. Fina (Serafina) urodziła się tutaj w 1238r. w rodzinie Cambio di Ciardo, zmarła w opinii świętości w 15-tym roku życia.
Wcześnie została sierotą i przez 5 ostatnich lat życia ciężko chorowała. Cierpiała potwornie z bólu, mogąc leżeć jedynie na blacie stołu. Miała wizję spotkania ze Św. Grzegorzem I., który przepowiedział dziewczynie datę śmierci. Przy jej grobie doszło do wielu uzdrowień. Według przekazu, po podniesieniu ciała tuż po zgonie okazało się, że na deskach, gdzie leżała, rosły maleńkie fiołki wydające piękną woń. Podobne wysiewają się do dziś tu i ówdzie w szczelinach miejskich murów.
San Gimignano posiada również akcent polski. To tutaj 2. maja 1437r. urodził się Kallimach, czyli Filippo Buonaccorsi – humanista, poeta i prozaik, późniejszy sekretarz króla Kazimierza IV. Jagiellończyka, nauczyciel jego synów oraz późniejszy doradca króla Jana I. Olbrachta, starosta gostyniński, po śmierci w 1496r. pochowany u Dominikanów w Krakowie.
Na północ od Placu del Duomo ciągnie się ulica Via San Matteo, kończąca się Bramą Św. Mateusza. Za nią rozciągają się już tylko ruiny twierdzy Rocca na skale Montestaffoli i ogrody miejskie. Nieopodal Bramy wznosi się XIII-wieczny kościół Św. Augustyna – doktora Kościoła. W jego wnętrzu możemy m.in. oglądać malowidła Benozza Gozzoliego z XV. wieku, przedstawiające sceny z żywota patrona świątyni.
Rocca to stara twierdza-cytadela, zbudowana tu w XIV. wieku przez florentyńczyków, aby odstraszyć od ewentualnych buntów tutejszych obywateli, niezadowolonych z podporządkowania ich miasta Florencji. Została zburzona dopiero przez Kosmę I. Medyceusza dwa wieki później, który uznał ją za zbędną wobec spokoju, jaki mimo wszystko panował w okolicach.
Utrata pierwotnych perspektyw rozwojowych przez San Gimignano – najpierw wskutek spustoszenia kolejnymi epidemiami, a następnie w wyniku politycznych knowań i podporządkowania Florencji – paradoksalnie wyszła miastu na dobre. Skreślone z głównych szlaków kupieckich i uznane za niegroźne dla rywali – przestało być celem ataków i dzięki temu zachowało niemal nietkniętą zębem czasów zabudowę i swój charakter. Nie uległo zniszczeniom nawet podczas II. wojny światowej. Współcześnie odrodziło się jako jedna z głównych atrakcji turystycznych w tej części Włoch. Urzeka osobliwym klimatem epokowych zaułków z oryginalnymi kamienicami, w których nadal toczy się życie jak przed wiekami.
Ze stylowych sklepików zdają się wychodzić wprost do przechodniów na ulice obfitości miejscowych rarytasów; obsypane ziołami bochny przeróżnych serów, wędliny (szynka Prosciutto di Toscana, florenckie salami finocchiona, konserwowany boczek wieprzowy rigatino), białe trufle i prawdziwki, owoce, słodycze oraz wina – oczywiście na czele z wytrawnym Chianti i słodkim Vin Santo z winogron suszonych na słońcu na wiklinowych matach (San Gimignano ma w ogóle swoje sztandarowe wino – Vernaccię di San Gimignano).
Ale przy okazji spacerków i degustacji tegoż dobrodziejstwa, warto powrócić na Piazza della Cisterna i koniecznie odwiedzić lodziarnię Dondoli (Gelateria Dondoli). Smakosze twierdzą bez przesady, że takich cudeniek lodowych nie ma nigdzie na świecie. Jest to firma rodzinna, prowadzona obecnie przez mistrza Sergio Dondoli – światowej sławy eksperta lodowego, który pracował m.in. w jury podczas V. Lodziarskich Mistrzostw Polski Expo Sweet, będących eliminacjami do Pucharu Świata Coppa del Mondo della Gelateria w Rimini.
Dla dopełniena harmonii ducha z ciałem, zostaję odwieziony kilka kilometrów na peryferia miasteczka do znakomitej trattorii (nazwa bodajże „Da Pode”) na toskański obiad, serwowany na świeżym powietrzu w malowniczym otoczeniu wzgórz pokrytych winnicami, polami słoneczników z tu i ówdzie rozproszonymi masseriami z charakterystycznymi pasami cyprysów.
Co jedzą Toskańczycy? Toskańska kuchnia jest różnorodna. Na stołach spotkamy warzywa i owoce, ryby morskie i owoce morza oraz dziczyznę. Jest przy tym prosta, wiejska i jednocześnie zaskakująco pomysłowa. Typowym przykładem jest danie regionalne – pinzimonio, czyli miska pokrojonych w cząstki warzyw, do tego chleb posmarowany czosnkiem plus oliwa. Każde z toskańskich miast może pochwalić się potrawą znaną zarówno w regionie, jak i przynajmniej w znacznej części Włoch. Charakterystyczne dla kuchni toskańskiej jest mniejsze spożywanie makaronu aniżeli w pozostałych regionach. Tu dominują zupy, kasza, ryż i chleb. Ten ostatni jest także częścią okołobiednich przekąsek. Serwowany bywa z serem pecorino, suszonymi figami, orzechami i winogronami. Występuje w cacciuccio czyli zupie rybnej oraz tzw. zupie chlebowej (ribollita). Podaje się go także pokruszony na lokalnym makaronie pinci. Osobną formą spożywania chleba w Toskanii są crostini i bruschetty. Crostini to małe tosty przeważnie z pieczywa niesolonego, posmarowane oliwą lub pastami z pomidorów, oliwek, trufli, wątróbek. Podawane są po opieczeniu lub grillowane. Bruschetta, zwana w Toskanii także fettunta, to grillowane kawałki chleba posmarowane oliwą i czosnkiem z solą i pieprzem. Często wędrują na stół z pomidorami, cebulą, szynką czy warzywami. Chleb bywa też w postaci tzw. focaccia – płaski, pieczony z solonego ciasta drożdżowego z dodatkiem oliwy z oliwek, a na wierzchu ziół, często również oliwek, cebuli, sera, mięsa czy warzyw.
Mięsa podawane są z bardzo dużą ilością przypraw – głównie bazylii, rozmarynu i tymianku.
Daniem reprezentatywnym jest specjalny stek wołowy ( Fiorentina albo bistecca Alla Fiorentina) z bydła hodowanego w dolinie Chiana lub z rasy maremmana hodowanej w okolicach Maremmy. Podawany jest krwisty po krótkim zgrillowaniu na węglu drzewnym lub wulkanicznym. Z warzyw królują: świeży szpinak, szparagi, bób, fasola cannelini podawana z makaronem lub samą oliwą oraz cavolo nero czyli rodzaj czarnej kapusty. Szpinak wraz z ricottą (delikatnym twarożkiem owczym) wykorzystywany jest do gnocchi (klusek), naleśników oraz tortellini i ravioli (pierożków). Są także pomidory, karczochy, seler naciowy, koper włoski, cebula, czosnek, papryka i marchewka.
Obok pieczeni wołowej do głównych dań należy też pieczeń wieprzowa z rozmarynem i czosnkiem tzw. arista. Desery to przeważnie tyramisu i zabaglione oraz sieneńskie panforte – ciasto z orzechami i suszonymi owocami i wszechobecna galaretka panna cotta.
Będąc w środkowych Włoszech nie zapomnijcie o San Gimignano – koniecznie odwiedźcie tę perełkę. Naprawdę warto!
Tomasz J.Ulatowski
Becia
Przyjeżdżając do Toskanii można spędzić wakacje w bliskości z naturą, co gorąco polecam